Każdy z nas spotkał w swoim życiu choć jedną osobę, której pozazdrościł swobody ruchu. Czy to w sporcie, czy podczas wykonywania codziennych czynności, niektóre pozycje przyjmowane przez takich ludzi potrafią być co najmniej szokujące. I choć nierzadko wydają się one być żywcem wyciągnięte z książki o torturach lub egzorcyzmach, zazdrościmy im. Chcemy beztrosko wchodzić w szpagat, splatać dłonie pomiędzy łopatkami i zakładać stopę za głowę.
Autor: Aleksandra Makowska
Trener personalny, nauczycielka jogi
Medytacja i szeroko pojęte techniki mind- fulness to tematy na czasie. Wiele autorytetów z różnych dziedzin wypowiada się o nich publicznie – czy to w social mediach, czy w trakcie swoich wystąpień. Tworzą wokół siebie klimat niedostępności i przekazują informację światu, że funkcjonują wyżej – gdzieś poza przeciętnością i prozą życia. Ich codzienność składa się z rytuałów, które tak ochoczo śledzą rzesze fanów. Medytują, praktykują jogę o 5 rano, dbają o swoją dietę, pielęgnują ciało. Do tego wychowują trójkę dzieci, tworzą szczęśliwy związek partnerski, spotykają się z przyjaciółmi, realizują się zawodowo i udzielają społecznie. Brzmi bajkowo, prawda?
Oddech jest świadectwem życia. Niewiele jest tak istotnych elementów, warunkujących jakość codziennego funkcjonowania. Niezależnie od wieku, płci czy wykonywanego zawodu, jest to coś, co łączy wszystkie żyjące istoty. Każdego dnia rytm oddechu towarzyszy naszym wzlotom i upadkom, pomagając pokonywać coraz to większe wyzwania, uwalniając od stresu czy wręcz przeciwnie – odbierając spokój. Wiele filozofii i szkół poświęca oddechowi specjalne miejsce w swojej przestrzeni nauczania. Nie inaczej jest w przypadku jogi, gdzie wdech i wydech –
ich rytm, intensywność i kierunek – są postrzegane zarówno w wymiarze fizjologicznym, jak i metafizycznym.