Lekcje wychowania fizycznego pełnią w życiu młodego człowieka wiele funkcji. Głównymi z nich są: utrzymanie go w dobrej kondycji, rozwój motoryczny, a także wsparcie budowania zdrowych nawyków. Niestety, bolączką polskich szkół są zwolnienia semestralne lub całoroczne z lekcji WF, co z pewnością przynosi skutek w postaci tego, że polskie dzieci tyją najszybciej w Europie[1].
Zopublikowanych przez Najwyższą Izbę Kontroli raportów wynika, że od 2010 r. zainteresowanie uczniów lekcjami wychowania fizycznego spada. Już wtedy aktywnie w zajęciach nie uczestniczyło (w szkołach podstawowych) 18% uczniów, a w gimnazjach i liceach nawet 30%[2]. Jako główne powody zwolnień z WF w tamtych czasach NIK podaje brak odpowiedniej infrastruktury („niemal połowa polskich szkół nie ma sali gimnastycznej; blisko 30% istniejących salek to pomieszczenia mniejsze niż niejedno mieszkanie, 75% szkół nie zapewnia uczniom właściwego poziomu bezpieczeństwa w czasie lekcji WF”), a także położenie zbyt dużego nacisku na gry zespołowe i gimnastykę[3]. Co więcej, kontrolerzy zauważyli, że niewiele szkół rozwija ofertę sportową pomimo posiadania w swoim gronie pedagogicznym nauczycieli z dodatkowymi uprawnieniami trenerskimi lub instruktorskimi[4]. Tutaj problem może leżeć po stronie dyrekcji nierozumiejącej, że oferta dla uczniów nie może ciągle pozostawać taka sama. Podobne wyniki uzyskano w efekcie kontroli przeprowadzonej dwa lata później[5]. Kolejna kontrola NIK, przeprowadzona w kolejnym roku szkolnym, wykazała zwiększenie liczby niećwiczących uczniów, a głównym powodem tego zjawiska była mała atrakcyjność zajęć, którą potwierdziło 31% badanych uczniów. Czyli pomimo podobnych wyników kontroli przeprowadzonej rok wcześniej, nic w tej sprawie w kontrolowanych szkołach nie zmieniono. Uczniowie podkreślali, że zajęcia, które są dla nich atrakcyjne, jak: taniec, tenis, pływanie, jazd...